Widmo nowych podatków w Polsce zdaje się być niepokojące, ale można uznać, że podatek deszczowy ma pewne plusy. I spokojnie, nie oznacza on, że będziemy płacić z powodu padającego deszczu. Określone opłaty przewidziano dla właścicieli posesji rozmiłowanych w betonie. Mówiąc prościej, posesje ubogie w zieleń będą droższe w utrzymaniu.

Podatek deszczowy, o co chodzi?

Podatek deszczowy to po prostu opłata, do której zobowiązani będą właściciele określonych posesji. Według obecnych ustaleń opłata obejmie posesje mierzące od 600 metrów kwadratowych wzwyż, posiadające zabudowę co najmniej na 50% powierzchni działki. Obliczenia są dość surowe, ponieważ biorą pod uwagę absolutnie wszystkie zabudowania, w tym garaże, budynki gospodarcze, czy altanki. W związku z tym podatek obejmie najpewniej spółdzielnie mieszkaniowe i nowoczesne osiedla z domkami jednorodzinnymi, gdzie właściciele pojedynczych domków mają średni wpływ na zagospodarowanie otoczenia, które przecież już zagospodarowano. Państwo zapewnia jednak, że wszystkie pieniądze uzyskane dzięki opłatom w ramach podatku deszczowego zostaną przeznaczone na niwelowanie skutków niskiej retencji wody.

Jak uchronić się od podatku deszczowego?

Prawdziwym powodem dla podatku deszczowego nie jest ilość betonu na posesji, a zaburzenia retencyjności spowodowane określoną zabudową. Słaba infrastruktura retencyjna prowadzi do tego, że opady deszczu, zamiast przenikać do niższych warstw gleby, spływają do kanalizacji. W związku z tym ziemia pozostaje sucha, a głębinowe źródła wody wysychają. To poważny problem, z którym trzeba walczyć. I można uznać, że opłaty tego nie zmienią. Ale jeśli uzyskane w ten sposób pieniądze naprawdę zostaną dobrze wykorzystane, mamy połowę sukcesu. Drugą stroną korzyści jest fakt, że wiele osób poczuje skuteczną motywację, by zmodernizować infrastrukturę retencyjną. I to już będzie realna korzyść dla natury. A zatem i dla nas. Jeśli więc jesteście w stanie zadbać o to, by podatku deszczowego uniknąć, działajcie!